„Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzenie i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt, 11,28).
Ból rodziców po stracie dziecka trudno porównywać z jakimkolwiek innym ludzkim doświadczeniem. Człowiek nigdy jednak nie pozostaje sam wobec cierpienia. Bóg, Jezus Chrystus, który doświadczył męki i umarł na krzyżu za każdego człowieka zaprasza, byśmy przede wszystkim u Niego szukali pokrzepienia w tym, czego w życiu doznajemy, obiecuje dać siłę do znoszenia trudności jakich doświadczamy żyjąc na ziemi. Nie cofnie czasu ani go nie przyspieszy, jednak daje nadzieję, „otrze z ich oczu wszelką łzę i śmierci już odtąd nie będzie” (Ap 21,4).
Dla chrześcijanina śmierć nie oznacza ostatecznego końca. Życie doczesne jest pielgrzymką do domu Ojca. Dla jednych jest ono trwającą latami wędrówką, dla innych zaledwie krótką podróżą. To Bóg jest Panem życia i śmierci. Stawianie pytania „dlaczego” pozostaje dla nas często bez odpowiedzi, świadczy o naszej ludzkiej bezradności wobec śmierci. W obliczu cierpienia możemy jednak zaufać, że dla Boga ważny jest każdy człowiek, pragnie on zbawienia wszystkich ludzi. Dlatego też mimo, iż Kościół jednoznacznie nie wypowiedział się na temat losu dzieci zmarłych bez chrztu, współczesna teologia idzie w kierunku, by postulować nadzieję zbawienia tychże dzieci. Rytuał pogrzebowy zawiera elementy takie, jak w przypadku pogrzebu dziecka ochrzczonego. Pogrzeb dziecka jest wydarzeniem ułatwiającym przeżycie żalu, dlatego również polskie prawo daje możliwość rodzicom do pochowania swego dziecka bez względu na wiek lub czas trwania ciąży. Grób jest miejscem pozwalającym zachować pamięć o zmarłym, świadczącym o jego realnym życiu i śmierci. Czasami pojawia się pytanie małżonków „to ile my właściwie mamy dzieci?”. Wtedy łatwiej odpowiedzieć zgodnie z prawdą np. „mamy czworo, z czego dwoje zmarło”.
Jeśli sięgniemy po Ewangelię, dostrzeżemy, że Maryja towarzyszyła swemu Synowi w drodze krzyżowej, była świadkiem Jego śmierci. Możemy tylko wyobrażać sobie, co wtedy czuła Ona patrząc, jak umiera jej dziecko. Sens męki i śmierci Chrystusa poznała dopiero później, po Zmartwychwstaniu. Myślę, że to doświadczenie sprawia, że może być ona bliska tym matkom, które tracą dzieci między innymi w wyniku poronienia, płaczącym, poszukującym sensu, próbującym się odnaleźć po doświadczeniu straty, mającym nadzieję, że kiedyś dane im będzie poznanie dziecka, które utraciły.
Chciałabym też zwrócić uwagę na rolę, jaką odgrywa poronienie wśród poszczególnych członków rodziny. Kobieta bezpośrednio – fizycznie doświadcza straty dziecka. Człowiek, którego nosiła pod sercem, traci życie. Wiąże się z tym utrata wyobrażeń na jego temat: jak będzie wyglądać, jaki lub jaka będzie itp. Żona zwykle oczekuje wsparcia ze strony męża, zapewnienia poczucia bezpieczeństwa, które zostało zaburzone. Z drugiej strony może ją irytować, że on nastawiony jest na działanie – załatwienie spraw w urzędach, miejscach pracy, organizowanie pogrzebu, zajęcie się domem pod jej nieobecność. Niektóre kobiety mogą zarzucać mężowi, że za mało okazuje uczuć, nie doświadcza straty tak jak ona, więc „jakby mniej kochał” dziecko. Tymczasem zadaniowe podejście mężczyzny jest męską formą radzenia sobie z sytuacją. Mężczyzna po prostu inaczej wyraża swoje przeżycia niż kobieta, co nie znaczy, że mniej dotyka go strata. Jeśli w rodzinie jest dziecko lub dzieci, one również doświadczają konsekwencji utraty rodzeństwa. Gdy do poronienia doszło wcześnie i nie wiedziały o istnieniu rodzeństwa, mogą nie rozumieć, dlaczego mama jest w szpitalu, tata zajęty, a towarzyszy temu atmosfera smutku. Niektóre kobiety po poronieniu mogą mieć trudności, by zajmować się dziećmi. Patrząc na żyjące dzieci pojawiają się myśli o dziecku zmarłym, aż do czasu, gdy nie znajdzie ono właściwego miejsca w strukturze rodziny. Warto wtedy porozmawiać z dzieckiem o tym, co się stało, stosownie do jego wieku, np. u dzieci młodszych wyjaśnić że „jest nam smutno, bo twój malutki braciszek Jaś umarł. Pan doktor mówił, że miał chore serduszko”. Trzeba też być przygotowanym, że małe dziecko będzie przez jakiś czas zadawać pytania, np. gdzie on teraz jest („jego grób jest na cmentarzu i wierzymy, że teraz Pan Bóg się nim opiekuje”). Są to normalne pytania, podobne jakie mogą pojawić się w przypadku śmierci innych członków rodziny, np. dziadków. Jeśli dziecko oczekiwało narodzin rodzeństwa, również należy z nim porozmawiać o tym, co się stało, np. „Amelka urodziła się dużo wcześniej niż inne dzieci i była zbyt słaba, żeby żyć poza brzuszkiem mamy. Będzie nam jej brakowało. A tobie?”. Warto mówić o uczuciach.
Swoisty żal odczuwają też dziadkowie zmarłego dziecka. Często współczują rodzicom, chcą w jakiś sposób pomóc w rodzinie, np. podejmując się opieki nad wnukami. Z drugiej strony nie zawsze można spotkać się ze zrozumieniem ze strony dziadków. Starsze pokolenia, wychowane w nurcie ideologii, że „płód to nie dziecko” mogą nie rozumieć sensu pochówku dziecka i żałoby.
Po śmierci dziecka potrzebny jest czas żałoby. Czasem brakuje takiego „przyzwolenia społecznego” w przypadku dzieci umierających przed urodzeniem. Pocieszenia, jeśli się pojawiają, niekiedy koncentrują się na bagatelizowaniu roli śmierci dziecka w fazie embrionalnej czy płodowej. Padają słowa „lepiej teraz niż później”, „będziesz miała inne dziecko”, jakby to konkretne dziecko miało być mniej ważne, mniej kochane. Niekiedy te pocieszenia nie wynikają ze złej woli, ale z nieumiejętności odnalezienia się w sytuacji osób pocieszających. W przypadku poronień przyznanie sobie prawa do żałoby i jej właściwe przeżycie daje szanse na powrót do równowagi psychicznej i duchowej. Nie stanie się to od razu, bowiem w żałobie przechodzi się etapami poprzez różne sposoby postrzegania straty, jednak właściwe przepracowanie pozwala w nowy sposób patrzeć na doświadczenia. Nie ma uniwersalnego schematu, jednak często przepracowywanie żałoby przebiega etapowo. Pierwszą reakcją na wiadomość o śmierci dziecka może być zaprzeczanie. Trudno przyjąć do wiadomości, że jego życie się skończyło. W zależności od okoliczności, czasami pojawia się nadzieja, że może ono jeszcze żyje, że lekarz się pomylił. Przyjęcie do wiadomości faktu śmierci budzi wewnętrzny opór, pytanie: co się stało, jak do tego doszło, jak to możliwe. Następnie pojawić może się gniew, stawianie pytania „dlaczego mnie to spotkało”, „dlaczego teraz”. Gniew ukierunkowany jest na siebie lub inną osobę. Kobieta obwinia się niesłusznie, że zrobiła coś, co zaszkodziło dziecku, np. przemęczyła się, źle odżywiała, pracowała w ciąży, zdenerwowała się czymś, itp.; wobec męża, że „nie był zachwycony ciążą”, „nie oczekiwał z wielkim entuzjazmem dziecka, nie chciał go i złe oczekiwania się sprawdziły” lub wobec lekarzy, że opieka nie była wystarczająca. W końcu może być też gniew wobec Boga, że dopuścił do śmierci dziecka. Kolejny etap żałoby to targowane się. Wiąże się z przekonaniem, że jeśli osoba dokona zmian w życiu, już nic złego jej nie spotka. Może to przybrać formę układów „będę więcej dbać o siebie, to się nie powtórzy”. Uświadomienie sobie, że takie targi są z góry fałszywe i nie dają żadnych gwarancji na przyszłość, prowadzi do uznania straty i doświadczenia własnej bezradności, by w końcu podjąć próby przystosowania się do nowej rzeczywistości. Pogodzenie się z sobą, z otoczeniem, z Bogiem może stać się początkiem dokonania przewartościowań w życiu, koncentracji na tym, co naprawdę jest ważne. Pomocne bywa też dobre doświadczenie płynące z sakramentu pojednania, spojrzenie na życie z perspektywy wiary, okazanie przebaczenia. Osoba przeżywająca żałobę może znaleźć dla zmarłego nowego miejsca swoim życiu. Nie oznacza to, że przestaje daną osobę darzyć uczuciem miłości albo o niej zapomina. Uczy się od nowa kochać życie i innych ludzi, a cała uwaga nie jest kierowana już jedynie na to, co utraciła.
Bóg daje też nadzieję, że pomimo trudności, z jakimi przyszło się zmierzyć małżonkom, są powołani do współpracy z Nim w dziedzinie przekazywania życia. Pan Bóg może ich po raz kolejny obdarzyć potomstwem, o ile z własnej woli nie zamkną się na dar płodności. Dane medyczne świadczą, że u blisko 80% kobiet po poronieniu kolejna ciąża zakończy się urodzeniem zdrowego dziecka. Część rodziców stara się w takiej sytuacji o poczęcie, by jak najszybciej na nowo doświadczyć obecności dziecka, podczas gdy część małżonków długo boi się podjęcia starań, by nie ryzykować dalszych strat i związanych z nimi przeżyć. Potrzeba, by doświadczyli oni, że Bóg jest przy nich, czuwa nad nimi wszystkimi, może uleczyć zranienia.
oprac. Elżbieta Bitner-Micek